Powered by PRO-Intra. Twoja droga Do Wolności
+48 602 595 244
pracownia@prointra.pl

Dzisiaj czytałem o mechanizmach zmian. Czterech krokach do zmiany swojego życia. Czterech krokach terapii, które jednak można zastosować również w formie pracy z sobą, jaką jest coaching. Uderzyła mnie oczywistość tych słów. Pragnienie. Świadomość. Akceptacja. Możliwości. Tylko i aż tyle.

Każdy z nas (jak sądzę) ma za sobą pierwszy etap. Pragnienie zmian, chociaż nie zawsze uświadomione i nie zawsze przyjęte na siebie dobrowolnie. Nagła tragedia. Utrata kogoś, lub czegoś ważnego, bliskiego. Grom z jasnego nieba. Samotność. Złość. Tornado emocji.

Ale czy to rzeczywiście pragnienie? Czuje opór, kiedy terapeuta wchodzi w tematy osobiste. Tematy tabu, których nie chcę pokazać, albo nawet nie chcę samemu się w to zagłębiać z lęku o zranienie, obawa przed pokazaniem siebie (z powodu lęku o to, czy nadal będę akceptowany), albo bólem. Pragnienie nie jest więc w pełni obiektywne – wynika z czegoś, a to z kolei jest rezultatem zewnętrznych okoliczności. Przecież wszystkie nasze (przepraszam: moje) emocje, odczucia są rezultatem tego co na zewnątrz. Czy więc moje pragnienie jest naprawdę „moje”?

Świadomość. Etap, w którym jest pomocna terapia. Nie ma chyba znaczenia, czy autoterapia, czy z terapeutą. Znalazłem świetną analogię: to etap, w którym w ciemnym pokoju (w którym spędziłem swoje ostatnie 18 lat, w którym zapragnąłem zmiany) ktoś zapalił światło. Po pierwsze wyszło to naprzeciw moim potrzebom, pragnieniu zmiany. Po drugie – dzięki żarówce powoli dostrzegam swoje schematy, mechanizmy zachowań. To etap, na którym obecnie jestem. Powoli widzę, dostrzegam już, na czym są oparte i jak działają moje mechanizmy obronne. Nie jest istotne, czy dotyczą zachowań, odczuwania, postaw, czy emocji.
Wiem już, że na atak, nawet wymyślony przeze mnie (co wynika z nadwrażliwości na krytykę), podważanie moich kompetencji zawodowych, mojego zdania, lekceważenie moich opinii, w obawie przed pokazaniem słabych stron, lęku przed zranieniem, dopuszczeniem do głosu uczuć (a nie emocji, bo tu nie ma problemu) reaguję albo ucieczką, albo konfrontacją… I co z tego, że wiem? Czeka mnie kolejny, trzeci etap.

Akceptacja. Dotychczas mylnie rozumiałem to słowo, jako akceptowanie mnie przez innych, otoczenie. Ale w myśl „Autoterapii dla każdego” to umiejętność oddzielenia myśli, uczuć i działań od poczucia własnej wartości. To, co dla mnie najtrudniejsze teraz to zwalczenie mechanizmu winy. Jeżeli cos się nie uda – to JA jestem winny. Jeśli kłótnia w domu – JA jestem kłótliwy. Jeśli zdarzy się jakieś nieszczęsne moim bliskim – JA do tego dopuściłem. Jeżeli jakiś projekt upadnie – też JA. Nawet kiedy ktoś się śmieje kiedy wychodzę, milknie kiedy wchodzę – to też JA. Dowód na moja niska wartość. Dowód, że nie sprawdzam się jako ojciec, mąż, pracownik, człowiek…
Teraz wiem, że akceptacja to „skupienie na rzeczywistości, w odróżnieniu od przeszłości i przyszłości”. Akceptując siebie i swoje uczucia powinienem zakończyć porównywanie się z innymi, krytykować i osądzać siebie bezlitośnie, uważać, ze jestem do (…).

I ostatni etap- Możliwości. Chwilami pojawiają się już przebłyski, światełko alarmowe, kiedy zaczyna się dany mechanizm, który chcę wyeliminować. Podobno moment ten zaczyna się w chwili, kiedy zamiast się dołować akceptuję to, jakim jestem. Zaczynam coraz częściej dostrzegać zapalająca się lampkę ostrzegawczą. To już mam… czasami… I na szczęście zaczynam dostrzegać, że to pierwszy krok. Po fakcie, wybuchu, reakcji – widzę wyraźnie mechanizm, który do tego doprowadził. Sukcesem będzie, kiedy zacznę dostrzegać już w trakcie danego działania. Ale tak naprawdę świadome Zycie zacznie się, kiedy zacznę reagować wyprzedzając te zachowania, które zwalczam… Albo raczej zmieniam.

Spróbuję dzielić się z Wami swoimi przemyśleniami. Może to mi pomoże? A z drugiej strony – pisząc wyrażam siebie. Nazywam rzeczy po imieniu. Zapalam światło w ciemnym pokoju duszy. Czy mogę prosić Was, abyście zapalali również swoje latarki? Pisali o swoich doświadczeniach?